piątek, 10 grudnia 2010
Na kolanach
Cała strona w dzienniku Granma z dnia dziewiątego listopada: transkrypcja przemowy Bruno Rodrígueza o zmianach klimatycznych i na pierwszym planie Raúl Castro z prezydentem RPA i wiceprezydentem Machado Venturą w mieście Pinar del Río. Oczywiście, ani pół słowa w przeddzień Dnia Praw Człowieka.
Pewien zaprzyjaźniony student prawa przesłał mi dziś rano tego sms-a: "Stoję na schodach z kilkoma studentami czekającymi na Damy w Bieli. Wiesz co? Co można zrobić? Pierwszy, który podniesie rękę zarobi ode mnie z pięści". Dość cyniczne powiedziałabym, dokładnie dziesiątego grudnia, do kontrmanifestacji wybrać studentów prawa Uniwersytetu Hawany. To są ci prawnicy, którzy będą nas jutro bronić, ci którzy dziś szkalują kobiety, których krewni są i byli skazani za przestępcze poglądy?
Kuba jest sygnotariuszem paktów ONZ-u z zakresu Praw Człowieka. Dokąd sięga hipokryzja kubańskiego rządu, że nawet dziś nie może powstrzymać się od represjonowania tych, którzy myślą inaczej? Podczas gdy w Genewie minister spraw zagranicznych tworzy semantyczne grymasy aby usprawiedliwić system totalitarny, który reprezentuje, na ulicach Kuby policja polityczna pokazuje, że nasze Prawa Człowieka (z paktami ONZ-u czy bez nich) pozostają na kolanach.
czwartek, 9 grudnia 2010
Jakie zmiany?
Z wielkim wysiłkiem zdołałam przeczytać jedenaście stron “Transformacji koniecznych dla systemu opieki zdrowotnej”. Mam wrażenie, że gdybyśmy odjęli wszystkie wyrażenia ideologiczne takie jak: "kierownictwo naszej chwalebnej Partii", albo inne: "niezmierna odpowiedzialność historyczna jaka ciąży na nas wobec przyszłości ojczyzny", tekst zawarłby się w trzech stronach. Niestety umiejętność syntetyzowania nigdy nie była zalętą tych, którzy nami rządzą.
Na domiar złego, konkretów też nie ma za wiele, z wyjątkiem przerzucania i przestawiania sprzętu i personelu z miejsca w miejsce, znanej wszystkim priorytetowej pracy "międzynarodowej" oraz niezwykłej insynuacji, że lekarzy jest w nadmiarze - mówię niezwykłej, ponieważ tego się nie spodziewałam. Nie ma żadnego zdania, które mówiłoby nam o podwyżce płac dla pracowników Ministerstwa Zdrowia ani też żadnych gwarancji dla społeczeństwa o jakości usług medycznych. Za to znajdziemy niedorzeczne wyrażenie (ze strony semantycznej i gramatycznej) o etyce lekarskiej: "Komisje Etyki Lekarskiej nie powinny funkcjonować w formie trybunału lecz powinny być rozumiane jako komisje ideologiczne". Czy ktoś wyobraża sobie zasięg zastosowania podobnej przemowy?
A jednak, pomimo tego wszystkiego nazywają je transformacjami. Czasami się pytam czy na prawdę rząd (wciąż mając wolę polityczną) zdoła poradzić sobie z upadkiem, do którego w Służbie Zdrowia stopniowo dochodziło.
sobota, 4 grudnia 2010
Od zaprzeczania przeczeniu do zaprzeczania tego co oczywiste
Zdjęcie: Claudio Fuentes Madan
Ja miałam szczęście: skończyłam szkołę średnią, mając po jednym nauczycielu na każdy przedmiot. Kilka lat później zaczął się upadek nauczycieli, skazanych na brak specjalizacji. Ten sam nauczyciel prowadził lekcje z nauk ścisłych i humanistycznych, wszystkich lat szkoły średniej. Stara gwardia oświaty ustąpiła w strachu (diabeł wie więcej ponieważ jest stary, a nie dlatego że jest diabłem) i większość nauczycieli zniżyło poziom nauczania, poszło na zwolnienia lekarskie albo wycofało się z długiej, zawsze źle płatnej, drogi zawodowej.
Uciszając głosy doświadczenia, Ministerstwo Edukacji popuściło cugli swej absurdalnej wyobraźni i od lekcji bez specjalizacji, przeszliśmy do lekcji przez telewizor. Tragicznego stanu rzeczy dopełniały wynagrodzenia i złe warunki w klasach, które nie zmieniały się. Skończył się etap akademicki i weszliśmy w etap ideologiczny: więcej polityki i mniej wiedzy.
Więc trwało to póki nie urwało się ucho dzbana*. Nauczyciele szybko zmęczyli się zawodem dającym więcej pracy jak korzyści a rząd zdecydował się ukarać ich długimi siedmioma laty przymusowej pracy społecznej w klasach. Niedbalstwo, korupcja i mierność zasiedliły się tam, gdzie wcześniej mieszkały mądrość i nauczanie. Rodzice mający zaplecze ekonomiczne poszukali korepetytorów a inni ulegli po kilku zmianach szkół dla swoich dzieci.
W tym wszystkim komuś przyszedł do głowy niezwykły pomysł, aby spróbować "nowej" recepty: wyspecjalizowanego nauczania. Dziś wracają dni kiedy to nauczyciel matematyki zajmuje się tylko numerami a nie składnią czy efemerydami. Cztery czy pięć szkół w Hawanie służy jako króliki doświadczalne dla "nieoficjalnego eksperymentu" a rodzice -wśród których mam kilka koleżanek- stają na głowie aby ich dzieci znalazły się pośród wybranych do "wypróbowania nowego rozwiązania".
*ludowe powiedzenie: Dopóki dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)