sobota, 6 listopada 2010

Dalekie wzgórze

Fotomontaż anonimowego przyjaciela.

Moja przyjaciółka Evelyn jest szczęśliwą kobietą. W młodości cierpiała niedostatek, ale teraz, zbliżając się do czterdziestki, patrzy wstecz i saldo wypada więcej niż dodatnio. We mnie, która jestem dużo młodsza, budzi zachwyt: jej córeczka jest cudowna, jej życie zawodowe kieruje sięna właściwe tory i żyje zgodnie ze swoimi zasadami i poglądami - to ostatnie jest zagrożone wymarciem. Poznałyśmy się, kiedy miałam siedemnaście lat i od tej pory nie głosowałam ani nie brałam udziału w żadnych wiecach organizowanych przez rząd, w których ludzie brali udział ze strachu i w sposób dwulicowy.

Evelyn nie mogła studiować na uniwersytecie. Kiedy uczęszczała do szkoły im. Lenina jej koledzy z klasy pozbawili jej poparcia politycznego. Odwołała się do partii a w odezwie jej klasa podniosła rękę drugi raz aby naznaczyć jej to w dokumentach na całe życie. Nie była dziennikarką niezależną, ani nie pracowała aktywnie w żadnej partii, ani nie maszerowała głównym korytarzem wygłaszając tezy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Była zwyczajną, na wpół rockową, na wpół romantyczną, dorastającą dziewczyną.

Lata minęły i z tej grupy z Lenina prawie nikt na Kubie nie został. Na profilu Evelyn na facebooku czasami pojawiają się przyjacielskie gesty tych, którzy raz trzymali wysoko ręce w górze aby zniszczyć jej życie. Wydawać by się mogło, że życie we Francji, Kanadzie, Hiszpanii czy Stanach Zjednoczonych jest jak swego rodzaju wielka spowiedź, która obmywa ze wszystkich grzechów i daje prawo domagać się bezwarunkowego przebaczenia ze strony ofiar. Ale moja przyjaciółka nie zapomina. Nigdy nie będzie się mścić, nie pozwoli aby ją strawiła nienawiść. Jednakże, "znajomi z facebooka" mogą zmęczyć się zapraszaniem jej na imprezki klasowe przyjeżdżając na Kubę: ona zawsze powie nie.


Przetłumaczył:
Bartosz Szotek