wtorek, 18 maja 2010
Czysta frajda
Zdjęcie: Penúltimos Días
W grupie znajomych rozmawialiśmy o protestach. Było o wszystkim: o radykałach, o umiarkowanych i o "naiwnych", ja byłam - nie trzeba tu wspominać - w grupie tych pierwszych. Pewna dziewczyna opowiadała, że kiedy ona chodziła na marsze, przykucała na pierwszym trawniku jaki zobaczyła i że nie wykrzyczała ni jednego hasła. Inna mówiła jak to w swoim Komitecie Obrony Rewolucji (CDR - Comité de Defensa de la Revolución) opowiadała, że pierwszego maja maszerowała ze swoimi kolegami z pracy, podczas gdy im mówiła coś zupełnie przeciwnego. Jeden chłopak opowiedział jak zostawił swoją byłą dziewczynę: zadzwoniła do niego, że nie mogła go zobaczyć tego wieczoru, była umówiona na wiec przeciw Damom w Bieli, którego nie mogła przegapić. Kłócili się i związek skończył się zanim skończyła się rozmowa telefoniczna. Inna, bardziej subtelna, montażysta amator zdjęć cyfrowych, pokazywała w swoim związku zawodowym "perfekcyjny" dowód swojej obecności na pochodzie.
W tym momencie jedna z obecnych osób opowiedziała o swym udziale w pewnym dziwnym proteście przeciw ambasadzie Czeskiej. Wyszczególniła niektóre hasła tam wykrzykiwane, między innymi: "precz sługusom" i zakończyła mówiąc: -Jeśli oni by tylko wiedzieli jak mało obchodzą nas powody protestu, jesteśmy tam bo nie zostaje nam nic innego i bawimy się w rytmie bębnów.
Mało co nie zemdlałam wobec tak wielkiego barbarzyństwa. Jak ktoś może być tak nieświadomy? Wychodzi na to, że od teraz ofiara protestu -ten, na którego wykrzykuje się obelgi, sprośności a w najlepszym przypadku slogany polityczne- ma "domyślić się", że okrzyki nie są tym czym się wydają, tylko pospolitą imprezą studencką o szarym temacie ulatującym w pustkę?
Zapadła cisza, przez kilka sekund wszyscy patrzyliśmy na nią z przygnębieniem i ktoś zdobył się na pytanie: -Kogo obchodzi, że bawisz się kosztem wstydu innych? Ale dziewczyna nie zrozumiała: -Nie wiem. Myślisz, że ludzie z ambasady się tym przejęli?
Wszyscy znaleźliśmy wymówkę aby sobie pójść. Ja nie powiedziałam jej nic, może zacznie analizować sprawy kiedy zakrztusi się krzykiem rzucanym w moją twarz.
Przetłumaczył:
Bartosz Szotek
W grupie znajomych rozmawialiśmy o protestach. Było o wszystkim: o radykałach, o umiarkowanych i o "naiwnych", ja byłam - nie trzeba tu wspominać - w grupie tych pierwszych. Pewna dziewczyna opowiadała, że kiedy ona chodziła na marsze, przykucała na pierwszym trawniku jaki zobaczyła i że nie wykrzyczała ni jednego hasła. Inna mówiła jak to w swoim Komitecie Obrony Rewolucji (CDR - Comité de Defensa de la Revolución) opowiadała, że pierwszego maja maszerowała ze swoimi kolegami z pracy, podczas gdy im mówiła coś zupełnie przeciwnego. Jeden chłopak opowiedział jak zostawił swoją byłą dziewczynę: zadzwoniła do niego, że nie mogła go zobaczyć tego wieczoru, była umówiona na wiec przeciw Damom w Bieli, którego nie mogła przegapić. Kłócili się i związek skończył się zanim skończyła się rozmowa telefoniczna. Inna, bardziej subtelna, montażysta amator zdjęć cyfrowych, pokazywała w swoim związku zawodowym "perfekcyjny" dowód swojej obecności na pochodzie.
W tym momencie jedna z obecnych osób opowiedziała o swym udziale w pewnym dziwnym proteście przeciw ambasadzie Czeskiej. Wyszczególniła niektóre hasła tam wykrzykiwane, między innymi: "precz sługusom" i zakończyła mówiąc: -Jeśli oni by tylko wiedzieli jak mało obchodzą nas powody protestu, jesteśmy tam bo nie zostaje nam nic innego i bawimy się w rytmie bębnów.
Mało co nie zemdlałam wobec tak wielkiego barbarzyństwa. Jak ktoś może być tak nieświadomy? Wychodzi na to, że od teraz ofiara protestu -ten, na którego wykrzykuje się obelgi, sprośności a w najlepszym przypadku slogany polityczne- ma "domyślić się", że okrzyki nie są tym czym się wydają, tylko pospolitą imprezą studencką o szarym temacie ulatującym w pustkę?
Zapadła cisza, przez kilka sekund wszyscy patrzyliśmy na nią z przygnębieniem i ktoś zdobył się na pytanie: -Kogo obchodzi, że bawisz się kosztem wstydu innych? Ale dziewczyna nie zrozumiała: -Nie wiem. Myślisz, że ludzie z ambasady się tym przejęli?
Wszyscy znaleźliśmy wymówkę aby sobie pójść. Ja nie powiedziałam jej nic, może zacznie analizować sprawy kiedy zakrztusi się krzykiem rzucanym w moją twarz.
Przetłumaczył:
Bartosz Szotek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz